Maluję obraz. Przedstawia lwicę. Dokładnie: lwiątko płci żeńskiej. Piszę to na wypadek, gdyby mi umknęło, co robię. Alzheimer to adekwatny syndrom. Kobieta pochodzenia niemieckiego w nagrodę za heroiczne życie dostaje swój osobisty, niemiecko-brzmiący pakiet. Śmierć w skurczeniu niemowlęcym, przejście przez kanał w drugą stronę, zniknięcie w macicy niebytu.
22.11.2020. Coś mi mówi, że za tą kombinacją cyfr kryje się kod dostępu do PRAWDY. Wystarczy się im przyjrzeć, potem przyjrzeć się własnemu odbiciu w zwierciadle i oto jesteśmy w domu. Tylko pytanie, w którym. Bo są na świecie tacy, dla których dom stanowi most. Wówczas tylko wicher zostaje prawdą, jakże nieuchwytną.
Kalendarz Majów:
Dziś ujrzę nie tylko swoje wady, ale także zalety.
Wyrocznia:
Poza uśmiechem nic nie warto robić.
I horoskop chiński:
Smutek.
Niezły toe loop. A wszystko przed lustrem, żeby nie umknęło najważniejszej osobie w kosmosie: samemu Bogu. Tymczasem Bóg siedzi z bongiem w fotelu ergonomicznym z lidla, słucha Michelle Gurevich i wystawia same lufy. Nawet do lwicy się czepia. A lwica, jak to lwica, ma w sobie tyle pewności siebie, że mogłaby Boga kupić oraz sprzedać z zyskiem i koło ogona jej lata, czy się podoba, czy nie. Dlatego jest taka piękna. Dlatego właśnie jest taka piękna.
Jesteś zarówno lwicą jak i Bogiem, Bella.
