Każdego dnia się wydaje, że gorzej być nie może, nazajutrz przekonuje: owszem. Wytrzymałość ludzka nie zna granic. Jednak człowiek dźwiga do momentu, gdy dźwigać już nie może. Wtedy niesie go niezwykła moc. Fala buntu. Budzi się w nocy jak dziecko, którego rodzice nie kochają, ksiądz molestuje, a nauczyciel obraża. Znikąd pomocy. Wstaje po cichu, zakłada buty…
– Father – yes, son? – I want to kill you.
Kipi od natchnienia, nie można dobrać słów. Chowają się za drzewa w nieprzeziernej dżungli umysłu. Czarnej świątyni. Wiedzą, co robią. Każde mianowicie słowo zostawione w piśmie, z Czasem ciałem się staje.
Jeszcze przeszkadzają! Robią zamieszanie, zgłaszają problemy, jakieś swoje sprawy, nieobecności, problemy z łączem oraz choroby. Większość nieprzygotowana, co zrozumiałe w okresie pandemii. Czasu nie znamy.
Jaki jest klucz? W czym rozpoznać słuszność?
Czarna świątynia czuwa.
