Ten popiół jest we mnie. Tkwi w szpiku kostnym, w osi istnienia. Lekki jak puch pisklęcia, które wykluwa się z jaja. Skorupa nie pęka od razu. Opór wywołuje pierwszą w życiu emocję.
Lęk.
A co jak nie pęknie!? Przecież nikt nie mówi, że pęknie. Gorzej: nikt nie mówi nic i właściwie nie ma ma podstaw, by przypuszczać, że ktoś w ogóle istnieje.
Ale skoro nie istnieje, to skąd u diabła wzięło się to jajo, skąd to, co zza jaja, po mozolnych uderzeniach dziobem, wreszcie wyziera?
TAKIE WIELKIE.
