Pociąg zatrzymuje się w Korszach, diabli wiedzą czemu. Zmiana lokomotywy, zmiana trasy, węgiel skradli? Niektórzy wychodzą na fajkę, inni się boją, że nie zdążą.
Zima, koła oblodzone, w przedziale mróz. Zawijam się w kożuch, zapadam się w zapach, odcinam od reszty świata.
Oczy spuchnięte, łzy na szczęście zamarzają, bo byłby potop. Płacz to mój problem, trudno go ukryć, trudno opanować, a wszystkich drażni. Tymczasem mam powód. Mianowicie z całych sił się staram, żeby mnie ktoś zaakceptował, wciąż muszę, jak w tej piosence: być taka, nie być taka, być taka, nie być taka… A pociąg stoi. Długo stoi. Wiele długich lat. A ja wciąż NIE TAKA. Czy to aby na pewno mój pociąg?
Gdy wreszcie słyszę ten gwizd
Pierdolę
Wychodzę
Kartonik biletu wyrzucam po drodze
Jedyne, co muszę, to żyć
