Znów chata pełna ludzi. Ukrywam się w kuchni, bezskutecznie, gdyż kuchnia jest przechodnia. Rozważam strych lub ogród. Ale zimno. Siedzę więc w tym patelnianym oku cyklonu i próbuję sobie przypomnieć, gdzie moje czternaście milionów.
Są tacy, co przegrywają w kasynie. Inni przepijają. Wydają na narkotyki, ciuchy, coraz większe telewizory. Inwestują, kombinują.
Tymczasem ja kładę gdzieś i zapominam. Uwolnione lecą do gwiazd, tam nabierają mocy gwiezdnego pyłu, po czym pędzą przez kosmos z powrotem, by ostatecznie lec jako fortuna… na półce? W szufladzie? Za szafą? Pod łóżkiem? W aucie…?!
Nie wiem.

fot. Ziarno