Tlen, jedyne lekarstwo. Trzy razy dziennie po trzy serie. Trzydzieści oddechów, zatrzymanie na minutę, głęboki wdech na piętnaście sekund, znów trzydzieści, zatrzymanie, wdech. I jeszcze raz. I jeszcze. Pod koniec trzeciej serii jest faza z kategorii DMT, rezyduję w świątyni wszechświata i zarządzam kosmosem. Zalewa mnie fala empatii, kocham cały świat, ludzie to anioły, a ja jestem bogiem.
Czyli wszystko w porządku.
