Kapitan madame Nemo dowodzi statkiem kosmicznym swojego ciała w sposób niepodzielny. Owszem, bierze udział w emocjonalnych naradach z umysłem, studiuje statystyki, dodaje plusy, odejmuje minusy, pozwala się wypłakać, pozwala się nawet bać, a potem zwija wykresy ze stołu i robi swoje.
Trzy serie oddechów z drugiego poziomu, po czym jedna seria z trzeciego. Przerwa na szklankę wody. Stanie na głowie. Mostek. Taniec. Pozytywne myślenie, kurwa. Przebywanie na słońcu. Kwiaty w pokoju. Pachnące, żeby wszystkie zmysły nasycić esencją życia.
Czarne myśli jak film w sobotni wieczór. Nie ma kiedy obejrzeć.
Skuteczne leczenie wymaga odczuwania przyjemności, niedostępnego w stanie choroby. Czyli: pętla. Pat. Nie wyleczysz się, dopóki się nie wyleczysz. Madame Nemo w zadumie znów rozkłada wykresy. Hm. Czas na umysł. Niech ma swoje pięć minut. I żadnych: oesu, co to będzie. Tu raczej chodzi o dziecięcą wyobraźnię. A więc bawimy się, że przyszłość jest TERAZ. Taki rodzaj kredytu. Spełnianie obietnic. Wypełnianie marzeń. Niebieska sukienka. Dziś.
