Niby wiosna, niby inaczej, a Zamrożenie trwa. Mało tego, ulega procesom ewolucji. Jeśli ktoś pojmuje ten dwumian Newtona, szacunek. W każdym razie rozmowy robotów mają się świetnie, ogólnie roboty mają świetnie, jedyne, na czym się wykrzaczają to słowo sierść. Albo ćwierć. Świerszcz. Śmierć.
Cały dom dziewcząt w samych majtkach, muzyka, drinki i remont. Tymczasem ja tylko po efekt do gitary. Jestem niewidzialna, więc po co te nerwy, już mnie tam nie ma, już przemierzam kolejny sen, tym razem z przyjaciółką, która mi mówi, że właściwie to ją wkurwiam, woli tą drugą, co ma głos przez megafon.
Enjoy the silence, zanim ci się przyśni. Zanim wyciągniesz spod niej czerwony dywan, co, zdeptany, nawet nie pamięta, że tak naprawdę służy do latania.
Na wschodzie są ostre zimy. Ciepłolubne zwierzęta czują się zagubione. Marzą o podróży w kosmos. Krokodyl, na przykład, jakby go nie próbować złapać – zmienia się w statek kosmiczny. I fru, a raczej: dyl.
Są ślady obcej cywilizacji. Tymczasem nikt rozsądny przecież ich nie zostawia. Naprawdę nie warto stawiać stóp na śniegu. Chyba że dla zabawy. Żeby napisać: LOL. A potem dyl. Znaczy: fru.
Podobno ośmiornica wszystko rozumie. Obserwuje. Zbiera dane. Potem wysyła je esemesem na inną planetę, gdzie zespół niewidzialnych gołym okiem specjalistów kombinuje, co dalej. Ostatnio nie pisze. Opadają jej macki.
Kiedy przychodzi ten czas, że nie masz siły oddychać, musisz… oddychać!
Kończy się noc. Niebo otwiera na oścież swoje okna. Jest którędy pierzchać.
Głowa przypomina piłkę nożną. Zawodnicy to emocje. Wybiegają na boisko niespodziewanie zarówno dla trybun, jak i dla siebie. Biegną na oślep, kopią na chybił trafił i tak oto jestem przepełniona albo nadzieją, albo rezygnacją. Czasem wpadam w stany lękowe, albo zimny gniew. Wszystko to jednak się rozjeżdża tuż przed bramką, każdy z zawodników chyba już na emeryturze, biegnie, potyka się, kopie jakby chciał, a nie mógł. Nie ma więc stanów krytycznych, żadnych złotych strzałów, tylko znudzony gwizd kibiców.
A może są? Tylko na zwolnionym oglądam? Za szybą? Z wyciszonym dźwiękiem. W szafie.
UFO też to lubi. Układa się w środkowej części, gdzie wiszą sukienki. Lubię myśleć, że w dniu wyzdrowienia założę którąś z nich. Tylko nie mogę się zdecydować. Niebieską? Być może. Żadna inna nie przychodzi do głowy. Czerwona jest na wojnę. Czarna na bal.
Możliwe, że to naturalny mechanizm. Umysł się broni. Ukryty za szybą w szafie obserwuje z daleka tę sieczkę i tłumaczy sobie, że to nie jego sprawa. Ot, mecz, w dodatku powtórka. Równie dobrze można Klan włączyć. Albo Wiadomości.
Rosjanie mówią na to: blin. Oznacza przekleństwo. Jest niczym innym, jak przeinaczoną (pardon!) bladzią, co z kolei oznacza wyzwisko. Jak u nas: kur…. Kurde belans. Blacha mucha.
Na Marsie jednak żadna mucha nie siada, ogólnie mało co lata poza UFO.
Morze jak szkło. Ani jednej fali, chyba że magnetyczna. Wiatr słoneczny, zorza polarna. A tak to cisza. Jak w oku cyklonu. Jak…?
Szept przed wybuchem ma w sobie prąd. Niewidzialnym drutem biegnie ku niebu, tam przekazuje życzenia. Należy uważać, bo każde się spełnia. Zwłaszcza w nów.
Właściwie nie trzeba nawet szeptać. Wystarczy pomyśleć. Ładunek jest silny, przebija przez materię umysłu i mknie, zależnie od rodzaju myśli, czasem, faktycznie, ku katastrofie.
W niebie wre. Tyle myśli, tyle życzeń! Jak przed gwiazdką. Przed narodzeniem. Boga.
Poduszka na parapecie. UFO w siódmym niebie. Nareszcie po królewsku, jak należy. Jeszcze, żeby jej okna nie zamykać, najlepiej przez cały dzień, w domu zrobić ziąb arktyczny, bo przecież ona ma futro.
Czemu człowiek futro stracił? Co najmniej nielogiczne. Brak logiki w ewolucji to metafizyka. Czarna magia. Albo lepiej: purpurowa.
Kaprys boskiego dziecka? Prezent na urodziny? Czy bóg miewa urodziny? Codziennie! W kółko wymyśla, co chce. Bezustannie. I oto, bach: zabrać ludziom futro. A potem patrzeć, jak się telepią. Siedzieć na poduszce. Obserwować. I bezgłośnie, bez jednego drgnienia, w duchu świętym tarzać się ze śmiechu.
Wpada mucha. Wielka jak bomba. Albo piorun kulisty. UFO startuje z poduszki, ułamki sekund, łubu dubu, mucha weg.
Lepsze od meczu.
Tylko trzeba się ciepło ubrać. Najlepiej w futro. To z second handu, kupione z czystej empatii dla resztek zamordowanego zwierzęcia, że w takim nieposzanowaniu…